Przez ostatnie 365 dni notowałem swoje/nasze małe sukcesy, skrupulatnie, każdego dnia zapisywałem prywatnie, bo w notatniku Evernote minimum jedną chwilę, którą można potraktować w kategorii sukcesu większego czy mniejszego, jednak sukcesu – naszego własnego.
Okazało się, że 365 dni to wcale nie tak dużo jak mogło by się wydawać. Zmiany jakie pojawiły się w naszym życiu, dały nam zupełnie jego nową jakość.
Samodyscyplina motywowała do tego aby przyjąć zlecenie, przejechać dystans na rowerze, zrobić coś nowego, wyjechać gdzieś na wycieczkę czy po prostu ruszyć się z domu. Była też świętym motywatorem do tego aby zrobić coś co czekało na liście GTD „może kiedyś” – więc po setnym przeglądzie trzeba było podjąć decyzję i działanie co dalej z tym zrobić, a może ostatecznie wykreślić z listy zadań w OmniFocus’ie.
Tak więc wracam(y) z blogiem po to aby przeżyć jeszcze więcej i odhaczamy kolejny 366 dzień na liście sukcesów. Wracam(y) z blogiem.
BTW: Zdjęcie z nagłówka wykonałem po pracy majowym porankiem 2015 w Mielnie – jest to moje ulubione zdjęcie z ostatnich lat.