Jestem wściekły! Zły i wkurzony! No dobra byłem – już nie jestem. Mogło mnie tutaj już nie być, więc może powinienem się cieszyć? Może to powinna być ta chwila w życiu, którą o ile dobrze pamiętam w psychologii nazywa się „błyskiem”. Może by mogła ale nie jest – a przynajmniej początkowo tego nie czułem.
W piątek, ostatniego (i bardzo ciepłego, 21℃) dnia marca miałem wypadek. Jechałem rowerem, w zasadzie to kończyłem już trening, który szedł mi naprawdę fajnie i wtedy… potrącił mnie samochód – kilka kilometrów od domu, na ostatnich prostych i to na ścieżce rowerowej.
No ale jak to? Co teraz z moimi planami, zadaniami, zobowiązaniami? Niby nic takiego się nie stało, żyje a mogłem przecież zginąć, naprawdę niewiele trzeba aby zdarzyła się tragedia – wystarczyło, żebym nie miał kasku i miał nieco mniej refleksu. Żyje i nawet nie jestem połamany (choć na początku tej pewności nie było), a tylko totalnie poobijany. Choć dziś czuje każdy centymetr swojego ciała, a lewą ręką nie jestem w stanie nawet za bardzo poruszyć to jednak nie skończyło się to tak tragicznie jak mogło.
Ale to właśnie ta sytuacja pokazała mi, że można mieć plany, które bez realizacji nie są niczego warte, i jednej chwili wszystko mogło się skończyć.
Zaraz po tym zdarzeniu, czułem wielką złość, że wszystko co zaplanowałem sobie przed naszym ślubem znowu muszę przedkładać, odkładać i zmieniać. Nie lubię gdy moje życie dopada „bylejakość”, gdy coś nie idzie zgodnie z moim planem lub jest mi narzucane. Ale już nie czuję tej złości – ta sytuacja przypomniała mi, że wszystko co można robić, warto robić pomimo wszystkich przeciwności.
To, że miałem kask oraz nieco refleksu, to nie tylko szczęście czy opaczność Boga oraz mojej rodziny (kask dostałem w prezencie od Kasi rodziców) ale może, choć zabrzmi to górnolotnie, w pewnym sensie nowa szansa.
Nie będę jej marnował, i Wy tez tego nie róbcie, a na rower / rolki / narty zawsze, ale to zawsze zakładajcie kask.
Wracam do zdrowia mam nadzieję, że szybko i wracam do lepszego życia – w tym do kręcenia kilometrów. Cel na ten rok jest przecież ambitny, założyłem sobie 4000 km + poprawa zdrowia.
Niestety mój start w majowym VeloToruń jest już przekreślony, może za rok…
PS: W tym miejscu chciałem podziękować jeszcze wszystkim osobą, które pomogły mi tego popołudnia gdy po potrąceniu nie mogłem się pozbierać z ulicy. Chłopakowi, który udzielił mi pierwszej pomocy i wsparcia oraz wezwał pomoc. Pani z pieskiem, która zaopiekowała się rowerem. Policji, która szybko odnalazła sprawę (bo ten… odjechał z miejsca zdarzenia) oraz ekipie ratownictwa medycznego, która szybko i sprawnie przewiozła mnie na SOR.
Dziękuję.